Płonący samochód - Alfred Rouse
- Akt Oskarżenia
- Nov 25, 2020
- 14 min read
Updated: Apr 29, 2021
2 lub 3 listopada 1930 roku Alfred kontemplował swoje życie w pubie Swan and Pyramid, gdy towarzysko przyplątał się do niego mężczyzna o mniej więcej tej samej budowie ciała. Nieszczęśnik opowiadał mu swoją historię życia, aż w końcu powiedział, że nie ma nikogo na tym świecie, kogo obchodziło czy on żyje czy też nie. Alfredo za to obchodziło i to bardzo. Szybko poinformował nieznajomego że jest obwoźnym sprzedawcą czy jak to się dziś nazywa przedstawicielem handlowym i że chętnie pomoże mu znaleźć zatrudnienie w tej samej firmie. Wytłumaczył mężczyźnie, iż obszar jego pracy to Środkowa Anglia oraz że wybiera się tam 5 listopada. Oczywiście nieznajomy musiałby towarzyszyć mu w tej podróży.
Widzisz 5 listopada to szczególny dzień dla Brytyjczyków. Świętują oni wtedy nieudany zamach w izbie Lordów z 1605 roku, który miał pozbawić życia króla Jakuba i Stuarta. Data ma kilka określeń, ale ja będę się trzymała nocy ognisk.Alfred na swoją zbrodnie nie wybrał przypadkowej nocy. Wydumał sobie, że skoro w całym kraju płoną ogniska,to i płonący samochód nie wzbudzi większego zainteresowania. O ile w ogóle zostanie zauważony.
Tak więc 5 listopada morderca i jego ofiara wsiedli w samochód ilu ruszyli w drogę do Leicester (czyt. Lester). Bo jeszcze bardziej wzbudzić zaufanie nieznajomego Alfred przyniósł mu butelkę whisky na drogę.
Hardingston Lane było puste gdy prawie o 2:00 w nocy dwóch młodzieńców wracało z Northampton do wioski Hardingstone gdy z rowu na poboczu wy czołgał się schludnie ubrany mężczyzna z aktówką. Bailey zagaił go o widoczny ok 350 metrów dalej ogień. Ten odrzyknął jedynie że pewnie ktoś dalej ma tam ognisko. Przeszedł koło młodziaków a następnie skręcił w stronę głównej drogi Northampton- London.
Brown i Bailey zaś szli dalej w stronę płomieni, bo tamtędy właśnie biegła ich ścieżka do domu. Gdy byli już blisko zauważyli, że to nie ognisko, a podpalony Morris Minor. Zaledwie dwuletni samochód Alfreda. Według spisanych informacji płomienie sięgały niemal czterech metrów. Szybko sprowadzili miejscowego stróża prawa Berta Copping'a. Do tej trójki dołączył jeszcze urzędnik kościelny i wszyscy zabrali się za gaszenie płonącego na poboczu samochodu, wodą z pobliskiego stawu.
I tutaj czekało ich kolejne odkrycie. Wyciągnięte na przednim siedzeniu leżały spalone szczątki. Na głowie, która Bartowi Copping'owi przypominała spaloną piłkę do rugby, uchowały się jakimś cudem trzy włosy. Nie żeby mogły pomóc w badaniach DNA w 1930 roku. Pojazd spalony był głównie w środku. Tylna tablica rejestracyjna była praktycznie nie ruszona. Cóż za fantastyczny zbieg okoliczności, policja mogła bardzo łatwo i szybko dotrzeć do właściciela samochodu. Trzeba było jedynie odnaleźć właściciela rejestracji MU 1468.
Młodzieńcy nie zapomnieli wspomnieć o spotkaniu z schludnie ubranym mężczyzną. W związku z tym policja wystosowała apel, by ów osobnik zgłosił się do nich, celem pomocy przy prowadzonym śledztwie.
Pułkownik Cuthbert Buckle, ekspert od spraw ognia i pożarów ustalił szybko, że to specyficzne ognisko nie było przypadkowe. Niedaleko samochodu leżał kanister i drewniany młotek. A sam samochód pokazywał jasno, że przewód doprowadzajacy paliwo do gaźnika został celowo poluzowany. Paliwo kapało i ściekało po częsciach pojazdu aż na ulicę. Do tego, resztki niedopalonego ubrania były przesiąknięte benzyną.
Badanie spektroskopowe wykazało, że ofiara niestety żyła choć zapewne była nieprzytomna, w momencie kiedy samochód został podpalony. Ustalono także, że mężczyzna miał pomiędzy 33 a 37 lat, zapewne z powodu swojej pracy cierpiał na pylicę, a jego zgon nastąpił około 30 sekund po rozpoczęciu się pożaru. I niestety, ale do dziś tożsamość tego mężczyzny nie została ustalona. Całkiem niedawno do wydziału kryminologii Uniwersytetu Leicester zgłosiła się pewna rodzina, której członek, William Briggs zaginął właśnie w owym czasie, i myśleli oni że mógł być ofiarą Alfreda. Jednak po przeprowadzeniu badań DNA okazało się, że nie jest to ich zaginiony członek rodziny.
Wracając do sprawy. Policja udała się do domu Rouse'ów, gdzie zastali jedynie Lily. Powiedziała ona, że jej mąż opuścił dom poprzedniego dnia mniej więcej o 20:30. Wyjechał ponoć na spotkanie biznesowe w Leicester, gdzie mieściła się siedziba firmy dla której pracował. Powiedziała również, że małżonek wrócił do domu wcześniej. Następnie policjanci poprosili ją, by udała się z nimi do Northampton celem identyfikacji ofiary. Ponieważ mężczyzna został spalony nie pozwolono jej obejrzeć tego co z niego zostało. Przedstawiono jej skrawki niedopalonego ubrania oraz portfel, w którym znajdowało się 30 szylingów. Kobieta potwierdziła przynależność skrawków odzieży do ubrania i męża. Nie potrafiła jednak jednoznacznie określić czy portfel też należał do niego.
Alfred Arthur Rouse urodził się na Milkwood Road w londyńskim Herne Hill 6 kwietnia 1894 roku jako jedno z trojga dzieci. Jego rodzicami byli Walter Edward Rouse, wytwórca wyrobów pończoszniczych oraz pewna irlandzka aktorka, o której niewiele jednak wiadomo. W 1900 roku opuściła ona rodzinę, a Walter nie mając zbyt wiele czasu, a może i ochoty zajmować się swoimi dziećmi, oddał je na wychowanie do ciotki.
O dziwo chłopiec nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych, był miły, grzeczny, dobrze wychowany. Wraz z dwójką swojego rodzeństwa kształcili się w miejskiej placówce wychowawczej. Alfred nie był szczególnie uzdolniony akademicko, ale uważano go za bystrego i pilnego ucznia. Był też aktywnym członkiem kościoła anglikańskiego i po pewnym czasie został zakrystianem w Kościele Świętego Zbawiciela w Stoke Newington w południowo-zachodniej części Londynu.
Młodzieniec dość szybko opuścił szkołę i w wieku zaledwie 14 lat przyjął się do pracy w firmie sprzedającej i najmującej nieruchomości. Nie zabawił tam jednak długo i zmienił pracę. Tym razem pracował w fabryce tekstyliów. Po 5 latach, w 1909 roku przeniósł się do West Ednu, do fabryki produkującej meble. Lubił swoją pracę i podchodził do niej z entuzjazmem.
Pamiętasz jak mówiłam, że w szkole uważano go za bystrego? Najwidoczniej taki właśnie był, bo pomimo pracy w fabryce mebli, wieczorami uczęszczał na różne kursy doszkalające. Dodatkowo okazało się, że młodzieniec ma talent muzyczny. Poza tym że pięknie śpiewał barytonem, nauczył się grać na różnych instrumentach. Te, w których był całkiem dobry to mandolina, skrzypce oraz pianino. Będąc już dorosłym mężczyzną miał owalną twarz, migdałowe jasne oczy,całkiem ładny prosty nos, małe usta,grube czarne brwi. Swoje czarne gęste włosy zastosował do tyłu prawdopodobnie na brylantynie, a od karku do górnej części ucha był praktycznie ogolony. Na twarzy miał jeszcze jedną charakterystyczną rzecz - wąsik. Taki mały kwadratowy wąsik jaki kojarzysz na pewno z takim innym kolesiem z wąsikiem, którego imię również zaczynało się na A.
Podczas jednego z wieczorków tanecznych poznał Lily May Watkins. Młoda dama pracowała w biurze i także polubiła Alfreda. W istocie polubiła go tak bardzo, że weszła z nim w związek. Była pod wrażeniem jego gry i śpiewu. Lily ewidentnie wiązała z nim swoją przyszłość i chciała by mężczyzna miał lepszą pracę. Popychany jej namowami w 1913 roku rozpoczął swoje szkolenie na mistrza stolarstwa
8 sierpnia 1914 roku młody Albert zaciągnął się do brytyjskiej armii.Szeregowca przydzielono go do 24 Pułku Królowej. 29 listopada tego samego roku w Kościele świętego Zbawiciela, tym razem St. Albans w Hertfordshire poślubił ukochaną Lily.
Nowożeńcy niedługo cieszyli się wspólnym życiem, gdyż 15 marca 1915 roku Alfred został wysłany do Paryża. Stamtąd po kilku tygodniach przerzucony na front. 15 maja w bitwie pod Festubert w Artois przeżył jeden z największych koszmarów w swoim życiu, gdy w walce na bagnety z pewnym niemieckim żołnierzem chybił. To spowodowało, że czasami budził się z krzykiem w środku nocy już do końca życia. Ostatniego dnia całego stacja pod Artois Albert został poważnie ranny. Materiał wybuchowy, który eksplodował tuż koło jego głowy, poczęstował go poważną serią odłamków. Utkwiły one w jego głowie, kolanie i udzie, przytomnego zabrano do Ministry of Defence Hospital Unit czyli jednego z oddziałów szpitala Ministerstwa Obrony. Mężczyzna stracił przytomność na całkiem długi czas, bo ocknął się dopiero, gdy pociąg szpitalny przejeżdżał przez Bedford czyli już w Anglii.
Przez kolejny rok przechodził różne operacje, w tym bardzo poważne mające na celu usunięcie odłamków z okolic skroni. Efektem innych, miało być usunięcie odłamków z jego nóg. niestety, Mimo starań lekarzy, albo nie był w stanie zginać już jednej z nogi w kolanie, a dodatkowo borykał się z edemą (czyli zatrzymywaniem wody w danej części ciała najczęściej dotykającej nogi lub ręce). Do końca życia miał już problemy z poruszaniem się. Niestety, w wyniku odniesionych obrażeń, miał też kłopoty z pamięcią. A w ciągu wspomnianego przeze mnie roku operacji przebywał w szpitalach wojskowych w Leeds i Clacton-on-Sea w Essex.
11 lutego 1916 roku nie pożegnał się z wojskiem. Od tego czasu dostawał rentę wojskową w wysokości 20 szylingów na tydzień. W sierpniu tego samego roku jego renta została podniesiona do 25 szylingów. We wrześniu 1918 roku wzrosła o kolejne 2 szylingi tygodniowo. Służba mężczyzny określana była jako distinction, co na polski znaczy mniej więcej tyle co wyróżnienie. Niestety wiadomo też, że Alfred w tym czasie nie prowadził się wzorowo, bo spłodził dziecko na boku.
W każdym razie niepełnosprawny 22-latek powrócił do swojej żony do Stoke Newington. Choć w końcu wypisano go ze szpitali a i operacje miał już chyba wszystkie za sobą, to w dalszym ciągu wymagał stałej opieki. Jego stan zdrowia wykazywał duże wahania. Utrata pamięci i blizna na głowie dawały mu się we znaki. Nie był w stanie nosić żadnej czapki czy kapelusza, blizny obrażeniach były zbyt tkliwe. Będę tylko coś podekscytowało go w jaki sposób nie mógł spać.
W styczniu 1917 roku lekarz opiekujący się Alfredem zauważył sporo postępy przy okazji rehabilitacji zranionej poprzednio nogi. Sam Al był nimi tak zachwycony, że uważał, iż dzięki włożonej pracy, w końcu wróci do pełnej sprawności. Mniej więcej rok później skarżył się na uporczywe zawroty głowy, A we wrześniu 1918 roku jego pamięci znów się pogorszyła. Zaczął mieć też poważne kłopoty ze snem. Lekarz w swoich notatkach śmiał się, że Alfred stał się bardzo gadatliwy. Jego powrót do zdrowia i sprawności nabierał tempa i 30 lipca 1919 roku potrafił zgiąć swoje kolano o ponad 30%. Nie potrafił jednak zginać w tej nogi w całości, a lekarz nie znalazł dlatego żadnych przeciwwskazań. Głowa także przestała sprawiać mu jakiekolwiek kłopoty. Sprawa kolana zrzucona została na karb czegoś, co w owym czasie lekarzy nazywali neurosis czyli nerwicą. Nie bardzo chce się zagłębiać terminy medyczne, ale w klasyfikacji ICD10 byłoby to zaburzenie somatomorficzne. A w takich najprostszych słowach, która chyba każdy z nas może dopasować do siebie to przypomnij sobie jak widziałaś niewygodnie na kanapie albo na fotelu z podwinięta nogą. Przychodzi moment że musisz wstać na przykład do łazienki czy do kuchni i w momencie rozprostowania tej nogi czujesz jak cię boli. Wiesz że im bardziej prostujes, tym bardziej będzie bolało, więc świadomie czy nie, ale wzbraniasz się przed tym trochę. Ty jednak wiesz, że nic ci nie dolega, a nogi masz zdrowe. Utykasz może ze dwa kroki i wszystko jest już w porządku. W przypadku osoby chorej z takim zaburzeniem wyprostuje ona rzeczonej nogi do końca tylko będzie utykać do tej nieszczęsnej kuchni i z powrotem. I zakończę na tym bardzo uproszczonym opisie.
Wracając do sprawy. Renta Alfreda, w tamtym czasie wynosząca 27 szylingów i 6 pensów na tydzień, z dniem 17 wrzesnia 1919 została zmniejszona do 12 szylingów. Rok później mężczyzna wykazywał się już taką sprawnością, że tygodniowe płatności zostały zakończone.
W poczet odszkodowania wypłacono mu jednorazowo 41 £ i 5 szylingów.
26-latek czuł się już naprawdę wyśmienicie. Prawda jest też taka, że bardzo chciał wrócić do pełnego zdrowia i sprawności. By utrzymywać swoje ciało w ruchu i nazwijmy to życiowej rehabilitacji zaczął grać w tenisa. Dodatkowo prace, które podejmował wymagało od niego pewnego wysiłku fizycznego. I teraz chciałbym powiedzieć, że odzyskał swoją głowę, ale nie wiem czy tak do końca. To znaczy znów uaktywnił swoją bystrość, dzięki której tym razem, nauczył się reperować samochody. W czym był problem? A no w tym, że chyba mu odwaliło i zaczął się wdawać w romanse na prawo i lewo. Nie muszę dodawać, że w tym czasie był żonaty i że oszukiwał te kobiety, iż jest singlem? No więc poza tym, że czepiam się, iż był niewierny, to do tego lubił.... Nastolatki. Takie bliżej 10 roku życia niż 19. No dzień dobry uwiódł 14 latkę z Edynburga. Był uprzejmy przyprawić ją o dzieciaka i zostawić. Dziewczyna skończyła rodząc nieślubne dziecko w jednym z domów dla niezamężnych kobiet. Jeżeli nie wiesz jak w tamtym czasie wyglądały realia i rzeczywistość dla takich kobiet, to mówiąc że miały przekichane nawet w tych ostrych słowach, to jest zdecydowanie zbyt łagodne określenie sytuacji. Ale to nadaje się na zupełnie osobny odcinek, bo tutaj ta dygresja musiałaby być zdecydowanie zbyt długa, więc jeżeli interesują cię tamte realia to możesz dać znać i mogę zrobić taki odcinek ekstra.
W 1925 roku za cel obrał sobie Nellie Tucker. Ten romans też trochę potrwał, a 3 lata później dziewczyna urodziła córeczkę. I chociaż sama Nellie pochodziła z nieuprzywilejowanej rodziny, a na swoje utrzymanie pracowała bardzo ciężko jako służba domowa, to miała na tyle jaj by pozwać kochasia o alimenty. Była pierwszą z wielu kobiet które to uczyniły. Ale zanim zacznę piać peany na jej temat, dodam, że romansu z bawidamkiem nie zakończyła i później ponownie zaszła w ciążę. Mało tego, oczekiwała że się z nią ożeni. Ich druga córka przyszła na świat 29 października 1930 roku.
W 1929 roku, w czerwcu,mężczyzna zatrudnił się w firmie sprzedającej szelki i pasy do pończoch, przy czym czynił to no zasadach handlu obwoźnego, głównymi lokacjami jego handlu było wybrzeże południowe i środkowa Anglia. Zarabiał w tym czasie 4 £ tygodniowo. Firma zwracała mu wydatki w każdy piątek, a prowizję wypłacała miesięcznie. W przeciągu roku praca ta pozwoliła mu na otrzymanie kredytu na dom w Friern Barnet przy Buxted Road, jaki na zakup dwuletniego samochodu.
Ale najważniejsze co mu dała, to niczym nieograniczony dostęp do całej rzeszy kobiet, w tylu miastach na ile tylko miał ochotę. cóż, Alfred puszczał się na prawo i lewo, bałamucąc ubogie kobiety, zarówno te samotne jak i mężatki. Opowiadał im słodkie bajeczki jak to jest bogatym londyńskim przedsiębiorcą i obiecywał ożenek.
Nasz dzisiejszy antybohater nie był jednak zwykłą kanalią. Był gnojnikiem honorowym, co objawiało się tym, że nie zważając na żonę w domu i dzieci na boku, ożenił się z przynajmniej trzema kobietami. Oczywiście zmajstrował jeszcze więcej dzieci.
Należy pamiętać, że nadal był mężem swojej pierwszej żony, nadal był zaangażowany w romans z matką swojego pierwszego dziecka, która w tej chwili była w ciąży z drugim oczekując ślubu. Otrzymywał coraz więcej papierów sądowych dotyczących alimentów na dziecko. W swojej stale rosnącej kolekcji pozwów w krajowych otrzymał jedną perełkę z Paryża oraz kolejne oczekiwanie ożenku, tym razem z Phyllis Jenkins. Walijka także była w ciąży z jego dzieciakiem.
I to właśnie ona przyczyniła się do jego aresztowania. Jak to się stało?
Alfred istotnie powrócił do domu poprzedniego dnia około 6:20 nad ranem. Nie wiadomo co tam robił, natomiast opuścił budynek po pół godzinie i udał się do Glamorgan, jednego z 13 hrabstw walijskich, by spotkać się z Phyllis. (W innych źródłach jej imię przedstawiane było jako Ivy tak samo jak znalazłam informację że Ivy miała z nim romans, a Phyllis to jej siostra). Zobaczywszy ukochanego zapytała go gdzie jego samochód, na co on odparł że ten został poprzednio skradziony i dlatego na spotkanie z nią spóźnił się 18 godzin. Nakłamał też, że opon kradzież zgłosił zarówno na policji jak i w firmie ubezpieczeniowej. Jednak już następnego poranka 7 listopada 1930 roku każda gazeta zarówno lokalna jaki krajowa przedstawiamy zdjęcia z spalonego wehikułu prosząc o jakiekolwiek informacje mogące pomóc policji zidentyfikować ofiarę. Kochaś i jego samochód byli znani w okolicy, więc gdy tylko znajomy Williama Jenkinsa zobaczył zdjęcie samochodu z widoczną tablicę rejestracyjną zaraz przybiegł do domu Jenkins. Trzymając w ręku jedną z tych gazet Phyllis wydarła się na morderczego kochasia. W odpowiedzi usłyszała jedynie zaprzeczenia. Po pierwsze to nie jest jego samochód, po drugie on nic o tym nie wie, po trzecie wychodzi, bo musi złapać autokar do Hammersmith Broadway. Poprosił jeszcze o stronę z tym zdjęciem i schował je do kieszeni przed wyjściem. 10:00 na Cardiff wsiadł do coacha. (coache to są takie lokalne pks-y autokary, ale obejmujące dłuższe trasy, trasy nietypowe,trasy ekspresowe). W każdym razie gdy tylko ten krętacz opuścił jej dom zawiadomiła lokalną policję. Ci z kolei bezzwłocznie poinformowali Metropolitan Police Service. Na terminalu autokarowym w Hammersmith przyjazdu Alfreda oczekiwał komitet powitalny składający się z detektywa sierżanta Skelly'ego oraz kilku funkcjonariuszy.
Po aresztowaniu i przewiezieniu na komisariat poinformowali mężczyznę, że policja z Northampton jest już w drodze.
Ten w odpowiedzi zaczął swoje bajania jak to poznał mężczyznę gdy ten próbował złapać stopa koło St Albans. Opowiadał też jak to musiał zatrzymać samochód by wyjść na stronę, a w tym czasie jego autostopowicz podpalił auto.Później powiedział, że w momencie aresztowania właśnie wybierał się do Scotland Yardu mówiąc: jestem rad, że już po wszystkim. Jechałem do Scotland Yardu by o tym poinformować. Byłem za to odpowiedzialny. Bardzo się cieszę, że już po wszystkim. Nie mogłam zmrużyć oka.
Po przybyciu oficerów z Northampton, kanalię poinformowano o jego prawach i odwieziono na komisariat w Northampton.
Tutaj z kolei mężczyzna złożył kolidujące ze sobą zeznania. Tym razem powiedział, że swoją ofiarę spotkał, gdy tamten próbował łapać stopa przy Great North Road w stronę środkowej Anglii. Na Hardingston Lane znalazł się przypadkiem, zwyczajnie pomylił drogę. Skoro już tam był, to wyszedł za potrzebą odchodząc 180m dalej. Autostopowicza poprosił zaś, by ten dolał benzyny z kanistra znajdującego się w bagażniku. Poza prośbą o dolanie benzyny wspaniałomyślnie poczęstował swojego gościa cygarem. Gdy już odpowiedział na wezwanie matki natury odwrócił się i zobaczył że jego samochód stoi w płomieniach, autostopowicz uwięziony jest w środku. Próbował jeszcze coś bełkotać że chciał pomóc mężczyźnie, że próbował wyciągnąć go z płonącego samochodu, ale niestety ogień był zbyt duży. Wystraszony uciekł z miejsca zbrodni, czy też według jego słów wypadku.
Uprzejmi policjanci przedstawili Alfredowi dowody. Ten Jednak nadal upierał się przy swoim I tym razem wymyślił że widocznie jego pasażer musiał wylać trochę paliwa gdy dolewał je do baku, a pożar był przypadkowy i zapewne zaprószył go próbując zapalić cygaro, która tamten dał mu wcześniej.
Co do aktówki z którą uciekał i z którą widzieli go Brown i Bailey, ten stwierdził, że zauważył, iż jego pasażer próbował położyć na niej rękę, więc wychodząc na stronę po prostu zabrał ją ze sobą.
27 listopada 1930 roku Alfred Rouse został zatrzymany w areszcie tymczasowym i pozostał tam do 3 grudnia tego samego roku. Wtedy to wyznaczono datę jego procesu na 26 stycznia 1931 roku.
Sędzią prowadzącym proces o morderstwo był Sir George John Talbot, sędzia sądu najwyższego. Po stronie prokuratury stał Sir William Norman Birkett, pierwszy baron Brikett wraz z Sir. Richardem Everard Augustine Elwes'em.
Obroną natomiast miał zająć się Sir Donald Leslie Finnemore w asyście A.P.Marshall'a.
Oskarżony nie przyznał sie do winy i obstawał przy swoim, iż pożar był przypadkowy. Sir Finnemore próbował udowodnić, że z podowu ciepła wytwarzanego przez pracujący automobil łączenie doprowadzenia paliwa do gaźnika mogło się poluzować, ale te dywagacje szybko zostały ukrócone przez Sir Bernarda Henryego Spillsburyego i dra Eric'a Shaw'a. Nie dlatego, że panowie byli ekspertami motoryzacji, A dlatego, że to oni przeprowadzali sekcję zwłok denata. Bez żadnych wątpliwości określi oni, iż zmarły w trakcie rozpoczęcia pożaru i jeszcze żył o czym świadczył stan jego dróg oddechowych. Według nich był jednak nieprzytomny. Do tego z kolei mógł przyczynić się drewniany młotek znaleziony niedaleko miejsca zbrodni. Następnie dodali. że jedna z niedopalonych w części ubrania była cała przesiąknięta paliwem.
Oskarżyciel używał tego jako potwierdzenie swoich słów, że nieznajomy został oblany benzyną tak samo jak samochód i podpalony. Nietrudno odgadnąć, że tego samego argumentu użyła obrona mówiąc z kolei, iż mężczyzna był pijany i mógł poplamić się przez przypadek dolewając paliwa do baku.
Przed sądem w sprawie nieszczęsnych płomieni zeznawał także wspomniany już wcześniej pułkownik Cuthbert Buckle i niestety nieodnaleziony przeze mnie z nazwiska ekspert motoryzacji. Ich ekspertyza mówiła bezsprzecznie o celowym obluzowaniu przyłącza w gaźniku.
I tutaj miało miejsce jedno z najgłośniejszych przesłuchań, w sensie że wszyscy o tym wiedzieli i w owym czasie, i ogólnie jeżeli chodzi o motoryzację, o sądownictwo, aż w końcu właśnie wezwano na świadka inżyniera i eksperta Arthura Isaacs'a. Pan Expert sobie teoretyzował, że poprzez ciepło poluzowało się właśnie przyłącze paliwa. Padły więc sławetne słowa: What is the coefficient of the expansion of the brass? Czyli jaki jest współczynnik rozszerzalności mosiądzu. Finalnie inżynier powiedział, że nie bardzo rozumie pytanie, a później stwierdził, że no w sumie nie wie. Jeszcze kilka minut wcześniej z pełną pewnością siebie mówił, że właśnie mosiądz się rozszerzył i poluzował.
Dwóch młodzieńców na których natknął się w noc ognisk pozytywnie zidentyfikowano go jako schludnie ubranego mężczyznę z taksówką, który tuż przed ich oczyma wyszedł z rowu. Brown powiedział: Kiedy wracasz do domu tak późno w nocy zwykle nie widzisz dobrze ubranych mężczyzn wychodzących z rowu.
Jak to w każdym procesie przyszedł czas na motyw. Alfred chciał mieć zwyczajnie świeży start w życie. Wszystkiego kochanki, żony,pozwy o alimenty.... To zaczęło go przerastać a także odbijać się na nim finansowo. Wykoncypował więc sobie, że by zabezpieczyć swoją pierwszą oficjalną żonę i 6letniego wówczas syna założy polisę ubezpieczeniową opiewającą na sumę 1000 £. Ci mieliby otrzymać pieniądze, jeżeli Alfred zginie w wypadku samochodowym. On zaś chciał ulotnić się z kochanką, która była z nim w ciąży, a której obiecał ożenek.Ostatecznie w sądzie zeznawał o kilka jego żon. Ja przypominam że one były jego żonami w tym samym czasie. I szybciutko wyszło na jaw jak to poczynajł sobie nasz wybitny Casanova. Mężczyzna chciał podobno zniknąć już od jakiegoś czasu, a ta przypadkowa rozmowa w pubie z nieznajomym mówiącym, że nie ma na świecie nikogo kogo by obchodziło czy on żyje czy nie, dała Albertowi przykrywkę idealną.
Proces trwał w sumie 6 dni. Ława przysięgłych obradowała jedynie 25 minut, choć inne źródła donoszą o 75 minutach. W każdym razie Alfred Rouse został uznany winnym zarzucanego mu czynu i skazany na karę śmierci. Zwracając się do sędziego Talbota powiedział: Jestem niewinny Sir. Wniósł także apelację która została rozpatrzona 23 lutego 1931 roku, a która została odrzucona.
W więzieniu odwiedziły go legalna żona i dwie kochanki. Oficjalnie nigdy nie przyznał się do winy ale napisał list do Daily Sketch. Opisał w nim co stało się tamtej pamiętnej nocy, a także podał motywy swojego działania. Dla ciekawskich list oczywiście jest dostępny w Internecie.
Wyrok jego powieszenia został wykonany w Bedford Gaol 10 marca 1931 roku przez Toma Pierrepoint'a.
Pogrzeb nieznanej do dzisiaj ofiary odbył się w parafii Św. Edmunda w Hardingstone 20 marca 1931 roku. Jego szczątki zostały przetransportowane z Northampton Hospital do kostnicy. Następnie już trumnie został ułożony w policyjnym wozie i zabrany do Hardingstone.
Serwisem pogrzebowym zajął się wikary w tej parafii, a 6 policjantów niosło trumnę. Został pochowany tuż przy ścieżce za kościołem,wraz z nim złożono kilka wycinków gazety mówiący iż sprawca został ukarany. Na jego grobie inspektor Brumby złożył wieniec przyozdobiony wstęgą na której widniał napis: With deepest sympathy from the officers and constables of the Northampton and Daventry Division.
Czyli z najgłębszym i wyrazami współczucia od oficerów i policjantów z Northampton i Daventry.
Comments